Szansa...?
A
co jeśli to ostatnia szansa żeby coś zmienić? Co jeśli jutro dobitnie
uzmysłowi nam, że ono nigdy nie następuje? Kajdany tak szczelnie
oplatają serce i rozum, każdą najmniejszą cząstkę elementarną naszego
drżącego organizmu, który usilnie stara się bronić przed jakimkolwiek
ruchem, pozwalającym spełnić senne marzenia. Tak trudno wyrwać się z
tego żelaznego uścisku i pozwolić sobie na spontaniczność w zdobywaniu
najważniejszych, najwyższych, najtrudniejszych i najbardziej pożądanych
szczytów, które mogą nam zapewnić radość nie na chwilę, nie na sekundę,
ale niemalże na zawsze. Bo czym są drobne upadki, kiedy obok czeka silna
dłoń, która bez nuty zawahania ratuje nas od utonięcia? Pytam - czym
jest wszystko dookoła, kiedy należy do nas maleńki skrawek nieba
zamknięty w kochającym nas spojrzeniu? No właśnie... Niczym.
Może warto posłuchać Marka Twaina i opuścić bezpieczną przystań, złapać
wiatr w żagle, podróżować, śnić, odkrywać?Może warto zrobić ten
kroczek, niemniej jednak wymagający wiele wysiłku, silnej woli,
pokonania własnych słabości i jeszcze wielu, wielu trudniejszych do
realizacji poświęceń? Bo o ironio ten pozornie niezauważalny ruch może w
rzeczywistości być stumilowym krokiem, który o wiele skróci naszą
podróż ku szczęściu.
Natura
ludzka jest dość prosta w swej swoistej powierzchowności, gdyż
pragniemy jak najwięcej za jak najmniej. Chcemy być panami swojego
życia, nie wiedząc jak nim rozsądnie władać. Chcemy żyć bezproblemowo,
kiedy sami jesteśmy głównymi twórcami owych problemów. Chcemy prawdziwej
przyjaźni, a sami nie wiemy jak być dobrym przyjacielem. Chcemy
miłości, a nie umiemy kochać. Zawsze oceniamy innych. Jakie to proste!
Jak łatwo powiedzieć, że Kaśka ubrała się zbyt wyzywająco, określając ją
wręcz wulgarnie; że Mateusz jest biedny jak przysłowiowa mysz kościelna
i na dodatek strasznie sepleni - jaka z niego ofiara losu... Taka
wyliczanka zapewne nie miałaby końca...
Może to ten moment żeby zacząć wymagać od siebie?