piątek, 12 lipca 2013

Porządki!

Zatrzymaj się na chwilę. Zapomnij o wszystkim, otwórz swój umysł i patrz tak jak ja. Nie myśl o przeszłości, teraźniejszości ani przyszłości. Żyj tak, jakby tego nie było. Teraz otwórz swoje wewnętrzne okno na świat.

I co? Przeraża Cię ten widok? Tyle bólu, klęsk, zawiści, zazdrości, cierpienia. Morze utworzone z ludzkich łez. Tłumacz - to nie moja wina, nie mam na to wpływu. Bierność, bierność, bierność - to dziś największy grzech. Zrób krok dalej. Co teraz? Krąg bezwspółczucia, bezpomocy, bezpracy, pośrodku puste miejsce. Gdzie wtedy byłeś Ty? Gdzie?! Może mogłeś zapobiec czyjejś niematerialnej śmierci? Wystarczył mały gest i mocne ramię, przecież stać Cię na to, jeśli nie na znacznie więcej. Wszystko przeliczane na banknoty, ciągły bilans co warto, brak zysku = działania sensu brak. Cofnij się o krok a zarazem o kilka minionych lat. Co? Nie pamiętasz już? Ten czas w ciemności, gdzie upajałeś się widokiem łez i krwi. Życie nie znaczyło nic. Pustka. Pustka... i bezsens. Więcej chyba nic. Zabrakło sił.

Wystarczy. Rozejrzyj się dookoła. Gdzie uśmiech ukochanej osoby? Gdzie wspomnienia z beztroskich chwil? Gdzie pamiątka po przyjacielu z dawnych lat? Nie ma... Zniszczył czas. I teraz wyrzuć z siebie mrok i szorstkość! Bądź jak ledwo rozkiwtłej róży barwny kwiat - delkatny i czysty - o tak! Wyzwól się! Pomyśl o marzeniach, które się spełniają, uwierz, mówię prawdę. Złap wiatr w żagle, rozłóż skrzydła i leć dokądkolwiek zapragniesz! Nie pozwalaj się zniewolnić nikomu, zwłaszcza sobie. Tocz Syzyfowy głaz z uśmiechem, a wiatraki odpuść sobie. Oczyść siebie z goryczy wspomnień i zła tego świata. Bądź czysty jak niezapisana jeszcze kartka.

Teraz  możesz otworzyć serce i zobaczyć w nim miłość.

czwartek, 11 lipca 2013

Kropla w oceanie


Marzyłam o deszczu na pustyni
I innych niedorzecznosciach
Równie namiętnie
Marzyłam też że to skończy się
Pomyślnie i skończyło się
Jakby pomyślnie

Teraz patrzę przez okno
Beznamiętnie, bezmyślnie
I dobrze mi z tym
Wiem że za późno na łzy
Lęk został

Zbyt niepewnie pod stopami
Nawet pociąg którym odjeżdżam
Nie chce ruszyć
Nie wysiądę mimo wszystko
Przyrzekłam

Jak małe dziecko być - zapomnieć
To we mnie kroplą w oceanie
Nieistotne

Potrzebuję przebaczenia

Potrzebuję przebaczenia zanim będę mogła isć dalej. Ta droga jest więzieniem, te wszystkie miejsca, w których nie chciałabym być, wszystkie wspomnienia, które powinny zniknąć, wszystkie osoby, których nie chcę już znać, wszystkie uczucia, które są zbędne. Nie może tak być! Chyba powinnam przeczytać kilka książek o tym, jak być dobrym i miłym, chyba powinnam zacząć być kims lepszym. Świadomosć, że mogłabym odwiedzić setki kosciołów i w żadnym nie uzyskać rozgrzeszenia nie pomaga. Tylko ja mogę go sobie udzielić. Nikt inny tu nie pomoże. Ja też nie umiem. O ironio, to jednak prawda. Kiedy dopadnie Cię raz, za nic nie chce odejsć. Możesz za każdym razem wypraszać równie stanowczo, ale i tak w końcu wróci. Staram się, naprawdę. Co z tego. Ta droga jest więzieniem... A przebaczenie? Nie wybaczę.

niedziela, 7 lipca 2013

Tańcząca z wiśniami

Przechodziła tędy już chyba miliard razy i nie dostrzegała w tym miejscu niczego nadzwyczajnego. Drzewa, trawa, woda, ławka i te irytujące komary! Brrr! Mimo to przyszła właśnie tu. Zawsze przychodziła właśnie tutaj, gdy potrzebowała ciszy, spokoju, chwili dla siebie i własnych mysli. Z czasem doszła do wniosku, że swoją małą eternię może znaleźć tylko w tym miejscu, nigdzie indziej.

Tego dnia najzwyczajniej w swiecie była zrozpaczona. Kolejny raz poczuła jak to jest, gdy zawodzi człowiek, ale nie chciała się nad tym dłużej zastanawiać. Jej wzrok przykuły dojrzewające w słońcu wiśnie. Ich idylliczny urok przenikał przez każdą najmniejszą gałązkę, przez każdy delikatny listek lekko unoszący się na muskającym go wietrze, a przede wszystkim czar natury obecny był w tych pysznych owocach, które emanowały czyms jeszcze bardziej niezwykłym. Rozpiętosć odcieni, w których się prezentowały owe owoce, była ogromna. Niektóre, niemalże burgundowe, błagały ludzkie ręce, by uwolniły je od spiekoty, lejącego się z nieba żaru i nieznosnego już dotyku słońca. Z kolei te niedojrzałe - zielone, zdawały się uśmiechać w stronę niebiańskiego epicentrum, by hojniej dzieliło się  z nimi swym ciepłem. Oba marzenia mogły zostać spełnione przez Matkę Naturę, równie dobrze zaprzepaszczone w ciągu kilku milisekund.

Kiedy tak patrzyła na wisnie, to z czasem nabierały dla niej innego wymiaru, inaczej postrzegała te pospolite owoce i to, co obecne było dookoła niej. Pomyślała, że ludzie są tylko odbiciem przyrody, zniewolonym mechanizmem działającym w trybach maszyny-natury. Nawet tak niepozorne wisnie odzwierciedlają ludzi, może ich perypetie są nawet ciekawsze? Tak wiele w nich bólu i krzyku, tak wiele w nich beztroski i radosci - wszystko razem, świat brnie współliniowo w jednym kierunku, a mimo wszystko nadal osobno...
For`TzW

Niewolnicza mentalność

Przestrzeń skurczyła się w ziarenku piasku
Rzuconym na zakurzoną drogę
Barwna jak zwykle oświetla bliskość
Odległą krok po kroku od wnętrza
Nawet zanurzona w niej wieża bez dna
Wierzy w pomyślność i dobrodziejstwo
(które ofiarowane zostało nam!)
___________________________________

Wiek za wiekiem rok za rokiem
Komizm postaci stał się ironią życia
Uwięzioną w ubrudzonej kawą filiżance
Opuszczoną na wieczne zburzenie
Zaniesioną na wieczne uniesienie
Zakażoną wiecznym uniżeniem

Krótka droga w górę-dół

Szła po krawędzi światła. Trochę bezmyślnie, ale lekko i frywolnie, nawet zgrabnie i z nutką nonszalancji w każdym kroku. Nie wiedziała, że ktoś ją obserwował, że ktoś ukryty za rogiem śledził uważnie grę każdego z jej mięśni. Nie ujawniał się, bo nie chciał jej speszyć, nie chciał, żeby przejmowała się obecnością kogokolwiek, bo właśnie w tym momencie była sobą, najprawdziwszym z prawdziwych odbić swojego jestestwa. I gdy tak balansowała na cienkiej nitce rzeczywistości, on był gotów ją złapać. Niech tylko spadnie! Inaczej się nie odważy, nigdy nie ujawni swojego oblicza, ma zbyt wiele do stracenia, zbyt wiele ryzykuje... Bo co jeśli ona okaże się być senną bańką mydlaną? Jeśli promieniejąca pięknem w słońcu w konfrontacji z materią zniknie? Co wtedy...?