niedziela, 9 czerwca 2013

Monomoc


W sumie dziwnie, że tak wyszło, znowu wpadła w ręce - sama! I gdybym miała opowiedzieć tą historię jeszcze raz, to chyba rozczłonowałaby się na kryształowe drobinki i rozsypała po całym kwadrato-kole. Trochę nie wierzę, że mam ją w garści, ale co tam. Poeci to przedpotopowe dinozaury, ledwo pazurem ruszą a co dopiero mówić o jakiejkolwiek ofensywie czy coś. Nie, nie boję się, ale ta ekscytacja... ach! Rozpiera mnie światłem od środka! Świetliście świetlistym światłem świecę - ba, promieniuję jak odmiany alotropowe węgla (oczywiście te sfabrykowane i oszlifowane)! Tylko nie wiem co dalej. Bo co zrobić z taką monomocą? No co? Mam ją, ale jak wykorzystać? Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Wiem tylko, że to czas, kiedy mam nie mieć wątpliwości więc działajmy z pełną mocą! Tylko tym razem jej nie zgubić w tym bałaganie - pamiętaj, proszę. Poukładaj te nieszczęsne ubrania równiutko na półce, książeczki od największej do najmniejszej i kurz zetrzyj koniecznie. Nie upuść w otchłań znieczuleń doraźnych. Kolejnej szansy nie będzie - nigdy! Nigdy więcej nie będziesz mogła jej upuścić, rysa pęknie, będzie milion kryształowych drobinek, a drobinki to nigdy całość. Jest Twoja i dla Ciebie. Zniszczalna przez niezniszczalny czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz