sobota, 5 stycznia 2013

Nic?



        Uwielbiałam zachody słońca, ten powolnie narastający mrok, który nieraz skłaniał mnie do snucia refleksji dotyczących uroków naszej ziemskiej wędrówki. Nie bez powodu użyłam czasu przeszłego – tak bardzo uwielbiałam to, co dziś jest dla mnie męką. Męką wywoływaną miliardem maleńkich szpileczek wbijanych z czułością prosto w najwrażliwsze miejsca pomiędzy jednym a drugim żebrem. Ból ten budzi się we mnie właśnie z nadejściem pani ciemności, którą tak potocznie zwiemy nocą. Wtedy budzą się okrutne demony, które szepczą do ucha słodkie słówka, a ja za każdym razem im ulegam. Wierzę w ich dobre chęci i w to, że naprawdę są w stanie spełnić me najskrytsze marzenia. A o czym marzę? Właśnie! Od pewnego czasu moim jedynym prawdziwym pragnieniem jest koszula w biało-granatową kratkę. Nie mam pojęcia co mnie w niej tak ostatnimi czasy urzekło, bo przecież to niezbyt wyszukany motyw, który powtarza się w modowych trendach dość regularnie, co kilka sezonów, pomiędzy koronkowym szałem a aramantową nutą filuterności w kolorze apaszek. Jednakże wracając do meritum zauważyłam, że nawet mój puls przyjmuje zawrotne tempo, a serce niemalże wyskakuje z ciasnych więzów utrzymujących je w sąsiedztwie mojej lewej piersi, kiedy przed oczami mignie mi chociażby cień owej uroczej kraty. Osobiście nie jestem w stanie pojąć tych emocji, bo to wydaje się być czystym irracjonalizmem, a przy moim umiłowaniu do łacińskiego `ratio prawdopodobieństwo zrezygnowania z jego wskazówek jest bliskie, a być może pokuszę się o stwierdzenie – równe liczbie zero. 
        Z kolei abstrahując od tematu, to czym jest w ogóle to zero? Czteroipółletnia Natalka powie, że zero to nic, piętnastoletnia Ania powie, że zero to liczba, a trzydziestopięcioletnia Joanna, będąca nauczycielką matematyki, wyjaśni, że jest to element neutralny dodawania, a także najmniejsza liczba nieujemna. Definicje te są z pozoru bardzo rozbieżne, ale płynący z nich sens jest jak dla mnie taki sam, a precyzując – najczytelniejsza i najtrafniejsza jak dla mnie jest odpowiedź Natalki... Nic.Nic.Nic. To czym jest ta nicość? Dziś odczuwam ją w postaci ledwo żarzącej się iskierki, która samotnie w maleńkim świeczniku ostatkiem sił chwyta knot, który ktoś nieopatrznie nasączył pomarańczowym aromatem, choć wcześniej zawierał w sobie nutkę słodkiej wanilii. I choć ta maleńka, samotna iskierka walczy resztką sił, to w końcu ogarnia ją bezsens, powiedziałabym, że taka dość ponura autorefleksja. Bo nic nie trwa wiecznie, gdy źródło nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb - przede wszystkim w sferze emocjonalnej. Nawet bezgraniczna miłość do wspomnianej wcześniej kraty znajdzie swój kres, bo jest to dość jednostronne uczucie, a brak wzajemności to jedna z najokrutniejszych form maleńkiego kata, który w wyrafinowany sposób odbiera radość, nadzieję, wiarę... Bez zbędnej kurtuazji odbiera wszystko.
i tak brnę w to dalej, bo inaczej się nie da.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz