Któregoś dnia poproszę gwiazdy, żebym mogła choć raz obudzić
się tam, gdzie problemy byłyby daleko za mną. I tam leżałabym sobie na białych,
delikatnych i puszystych chmurkach, a w moich ustach rozpływałyby się
najsłodsze cukierki. Wszystko byłoby takie nierealne i cudowne, że nie
chciałabym się nigdy obudzić z tego snu. Tańczyłabym beztrosko wśród różowych
oparów, otaczających moje niematerialne ciało, moje włosy w końcu pokręciłyby
się tak, jakbym tego chciała, a wszystkie mięśnie przygotowane byłyby do
bogatej ekwilibrystyki. Później przeszłabym na gorącą plażę i tam utonęła w
bezmiarze cudownych krajobrazów. Gorący piasek rozpaliłby moje serce i myśli do
granic możliwości, i nawet kojący chłód oceanicznej wody nie mógłby tego powstrzymać. Zmęczona ciągłą
zabawą i radością w końcu ułożyłabym się pod ogromną palmą i odetchnęła z ulgą,
i głośno zaśmiała, słysząc narastające odgłosy obijającego się o liście
lekkiego, ciepłego, przyjemnego deszczu. I kiedy przez tę niemalże
przezroczystą kurtynę zaglądałoby słońce, zauważyłabym najcudowniejsze z
możliwych zjawisk na tym ziemskim padole – tęczę! I biegłabym na jej szczyt, bo
tam są marzenia, które się spełniły. I znowu uśmiechałabym się, i wróciła
wspomnieniami do tych najpiękniejszych momentów, i znowu uwierzyła, że marzenia
się spełniają! Stanęłabym na chwilę, podziwiając jak piękne są kolory tęczy –
tak jak twarz radosnego dziecka, jak zakochane spojrzenia, jak unosząca się
euforia, jak pasja, jak prostolinijność, jak pokonywanie słabości i ogromna
satysfakcja z niesienia dobra, pomocy, dzielenia się tym banalnym uśmiechem. I tak tańcząc na krawędzi tęczy pomyślałabym w imieniu każdego boskiego
stworzenia:
`What a wonderful world ... !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz