sobota, 26 stycznia 2013

nieBłogo(?)



Dlaczego nie jest tak codziennie? Dlaczego nie zawsze budzi mnie czuły promień słońca przez delikatne głaskanie po policzku? To od razu nastraja mnie pozytywnie i nawet sobotnia pobudka o 8:30 jest czymś wręcz miłym, i motywującym do natychmiastowego zabrania się do żmudnych prac codzienności, które chyba przez to muśnięcie słońca przemieniają się z męczącego obowiązku w satysfakcjonujące drobne przyjemności. Wtedy nawet zwykłe unoszenie się kurzu w powietrzu ma miarę symfonicznego spektaklu - choć przepełnionego błogą ciszą. I tak przyjemnie po tej nużąco-lekkiej pracy znaleźć odpoczynek w wygodnym fotelu i filiżance aromatycznego cappuccino. Poczuć się tak doskonale i znowu móc zatracić się w kontemplacji uroków naszej ziemskiej wędrówki. I chyba właśnie w tym momencie popełniłam błąd, bo mój cały świat runął tak, jak domek z kart. 

Przypomniałam sobie wszystko, czego nie chciałabym pamiętać. Przypomniał mi się ten okrutny widok - ten obraz złączonych dłoni, który zaledwie kilka dni temu po raz pierwszy przyprawił mnie o palpitacje serca. Momentalnie w mojej głowie odtworzył się identyczny obraz sprzed roku, który chyba też spowodował pewien ból, ale nie był tak dobitny, tak silny, tak paraliżujący i obezwładniający. I wszystko byłoby w porządku, gdybym mogła się od niego uwolnić, ale on mi na to nie pozwala! Podąża za mną krok w krok, z rzadka zostając na krótką chwilę w tyle, czasem wyprzedzając, ale najczęściej podążając dokładnie ramię w ramię ze mną. Wydaje się być najlepszym przyjacielem, bo ciągle mi towarzyszy – gdy jest źle i nieco lepiej, podaje mi dłoń, gdy upadam, ale chyba tylko po to, by móc zadawać jeszcze więcej ciosów prosto w twarz. I prowadzi moje ociężałe nogi prosto do przyczyny, by odebrać oddech, przyspieszyć puls do ponadludzkiej normy, obudzić demony jamy brzusznej, by rozrywały ją od środka, którym nie dają już rady nawet moje zdegenerowane mięśnie w akcie obrony naprężające się do granic możliwości, sprawiając niemiłosierny ból, przyprawiając o drżenie. Ale nie widzę sposobu. Nie widzę wyjścia. Nie widzę światła. Nie widzę nadziei. Nie widzę jutra. Nie widzę siebie. Nie widzę szczęścia. Nie widzę siebie bez Ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz