Chciałabym obudzić się rano i móc pomyśleć, że jestem czysta
jak ta niezapisana jeszcze kartka, która czasem paradoksalnie wraz z
zwiększającą się ilością zapisanych na niej drżącą ręką słów, staje się jeszcze
bardziej pusta. Chciałabym, by moje sumienie przestało krzyczeć i ganić na
każdym kroku, kiedy ja usilnie staram się o poprawę. Mam już dość kolejnych prób,
które zawsze kończą się tak samo – jedną monumentalną klęską. I każdego dnia
mówię, że to ostatni dzień tamtej części mojego życia, by kolejny raz udowodnić
sobie, że nie, nie jestem w stanie skończyć z tym, co przysparza mi tak wiele
radości. Problem w tym, że ta radość trwa zaledwie chwilkę, by później pogrążyć mnie w
bezkresnej otchłani rozpaczy. A ja mam dosyć substytutów! Chcę brać życie pełną
garścią i cieszyć się nim każdą komórką mojego ciała! Poniekąd wydaje mi się,
że żyję pełnią życia, ale czegoś mi brak…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz