Wyszła z domu z niezapiętą kurtką, bez czapki i bez szalika
choć było wyjątkowo chłodno i nieprzyjemnie. Nawet nie za bardzo zwróciła na to
uwagę, bo jej głowę zaprzątały zupełnie inne myśli. Z trudem powstrzymywała
łzy, które usilnie starały się wydostać spod barykady powiek. I szła przed
siebie bez jakiegokolwiek celu. W sumie nic się nie stało. Dzień jak co dzień,
poranek jak każdy inny, ale jednak coś się zmieniło, coś w niej pękło na
miliard maleńkich kawałeczków, których w żaden sposób nie można pozbierać. I
dobrze, dobrze, że nie da się pozbierać tego, co uwierało od tak dawna, a
zarazem było niemalże bardziej niezbędne niż tlen. To śmieszne, że my ludzie
mamy taką słabość do gonienia za tym, co niedoścignione, sięgania po to, co
nieosiągalne, marzenia o tym, co nierealne. Idealiści zapewne nie widzą w tym
niczego śmiesznego, niedorzecznego, bo to jest podstawą ich ideologii, ale nie
można nie zgodzić się z bohaterem „Lalki” i jego twierdzeniem, iż „Po ziemi
gonimy marę, którą każdy nosi we własnym sercu, i dopiero gdy stamtąd ucieknie,
poznajemy, że to był obłęd…”. Najgorsze jest to, że nie ma tutaj żadnego
rozwiązania, żadnej drogi ucieczki, cokolwiek nie zrobimy i tak skazani jesteśmy
na klęskę. Sami produkujemy iluzje, będąc świadomymi, że nie ma żadnych szans
na ich spełnienie. Pułapka? Labirynt? Piekło. Jeszcze żeby owa `mara nie była
tak kusząca, ponętna, obiecująca, obezwładniająca i omamiająca, gdyby miała
chociaż jedną, jedną jedyną wadę, która zniszczyłaby ten wręcz cudownie idealny
obrazek. Ale jak na złość – żadnej skazy, żadnej nawet najmniejszej rysy w tej
nieskalaności. Myślę, że każdy kiedyś ją spotkał, został obezwładniony i
pozbawiony normalności, obdarty z dotychczasowego człowieczeństwa. Początkowo wydaje
się to być czymś pięknym, potrzebnym i właściwym, ale do czasu. I kiedy ten
czas nadejdzie, to obecna jest jedynie niewysłowiona pustka i nicość. Wszystko
staje się bezbarwne, bezsensowne choć tak długo czekało się na moment
wytchnienia. Właśnie wtedy nie wiesz czy drżysz z zimna, czy z nadmiaru emocji.
Nie wiesz czy po twoich policzkach płyną łzy smutku, czy może radości. Tak, to
zdecydowanie obłęd. Ale czy zatracenie nie jest częściowo naszą decyzją? Ale co z tego, kiedy już po wszystkim, teraz można jedynie mieć do siebie pretensje i patrzeć jak kolejny raz dopełniono dzieła autodestrukcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz