czwartek, 30 maja 2013

Nie/codzienność

    Dzień jak co dzień, poranek jak każdy inny, ale... jednak nie - coś się zmieniło! Niezbyt radykalnie czy drastycznie, nie uporczywie i znamiennie, ale dość zauważalnie. Może nienamacalnie i niewidocznie na pierwszy rzut oka, ale po prostu wiem, że świat nie stanął w miejscu (a mógłby choć na chwilę!) i tok życiowo-wewnętrzno-uszczęśliwiającej ewolucji trwa. I kiedy patrzę przez okno na uginające się przez silny wiatr gałęzie potężnych drzew, to patrzę na nie z błogim uśmiechem na ustach, bo wiem, że nie ulegną, tak samo jak ja nie ulegnę żadnym przeciwnościom. Przecież nie ma takiej siły, która mogłaby mnie pokonać! Jedyna broń w jednych rękach - wierzę, że nie zostanie wykorzystana.

    Sama troszkę w to nie wierzę, ale jak powiedziałam, tak też się stało - to był/jest czas zmian i o dziwo - czas samych pozytywnych zmian. Przez chwilę zwątpiłam w moją ideologię, światopogląd, w całe moje jestestwo i sens wszechrzeczy, by teraz ze zdwojoną siłą chcieć do tego wrócić! Chciałabym być lepszym człowiekiem. Tak po prostu odnowić swój spersonalizowany program samodoskonalenia, samorealizacji, spełnienia. W końcu odnalazłam jakiś cel, dobry cel, tak myślę.
I na dzień dzisiejszy: proszę, nie zmieniajmy siebie, zmieńmy nasze życie.
I szara codzienność pozostała codziennością, ale ten jeden powtarzalny epitet zastąpiło milion innych - barwniejszych, cieplejszych. 

Niech tak pozostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz