piątek, 12 kwietnia 2013

Bez



Chciałabym stąd wyjechać. Tak po prostu spakować  parę ulubionych dżinsów i za dużą koszulkę, którą tak bardzo lubię, mieć w portfelu kilka złotych i beztroskę w duszy. Nie martwić się o nic i znać swój cel, a co najważniejsze – być gotowym go osiągnąć. Chciałabym być w końcu odważna i umieć sobie radzić z tym, co złe i na każdym kroku stara się przytłoczyć swoim niebywałym ciężarem. Chciałabym być silna i niezłomnie wierna swoim ideałom. Tak bardzo chciałabym bezwarunkowego szczęścia, którego ramiona otulałyby mnie za każdym razem, gdy z nieba leje deszcz, a ja wychodzę z domu bez parasolki. Stawiać pewne kroki w nieznane i zawsze trafiać na solidne fundamenty pod bosymi stopami. Dziękować za cud życia każdą myślą, słowem i czynem. I wierzyć, że życie naprawdę cudem jest. Realizować się i czuć powiew wiatru we włosach, który czule szepce, że spieszyć się trzeba powoli, by nie strącić łokciem karmazynowej tęczy z atlasowego epicentrum. Chciałabym uciec od destrukcyjnych emocji, które niszczą moje jestestwo, które odbierają misterną i żmudnie budowaną konstrukcję równowagi w ciągu kilku mikroskopijnych ułamków sekundy. Chciałabym zamalować permanentnym tuszem wszystko, co niewłaściwe, niemądre i nieracjonalne. Chciałabym stąd wyjechać – zanim Ty to zrobisz. Chciałabym odejść i dokonać dzieła spełnienia bez uciążliwych wspomnień, które spędzają sen z powiek. Bez gdybania, bez marzeń, bez nadziei, bez ciągłego oczekiwania na nagły zwrot akcji. Bez tego zgubnego idealizmu, który ciągnie w czeluści zapomnienia. Ale czy to ma jeszcze jakiś sens?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz