sobota, 6 kwietnia 2013

"JA!"



Wszystko się zmienia, pędzi, wznosi, upada, kręci, goni, pragnie, odrzuca, wraca. Wszystko jest w ciągłym ruchu, przyspiesza i przyjmuje zawrotną prędkość, i nie sposób powstrzymać tej zabójczej machiny, bo kolejne jednostki dolewają niezniszczalnego paliwa do ognia napędzającego materię wszechrzeczy. Więc co nam pozostało? Brać udział w tym wyścigu, gdzie trzeba mieć – nie być, gdzie trzeba musieć ciągle coś chcieć i stale dążyć w tym kierunku bez względu na koszty. Nie ma czasu, by pomyśleć i się cofnąć. Nie ma czasu, bo ci, którzy spróbują chociażby postawić maleńki krok wstecz, spadają w otchłań zapomnienia i zguby. Tak ciężko później odbić się od dna i wrócić z klasą do poprzedniego wcielenia, bo wytrwanie w nowym to czyn dla mitologicznych herosów, a nie zwykłych, szarych (wręcz bezbarwnych) ludzi.

Tak wiele mówi się o kreowaniu indywidualizmu, własnego „ja!”, byciu sobą, walce z hipokryzją, et cetera. Co z tego wynika? Wielkie NIC. Ludzie nadal nie mają w sobie tyle odwagi, by zatrzymać się w tym pędzie i dać znać, że żmudne skakanie po nieboskłonie na Olimp marzeń też ma sens. Nie mają odwagi powiedzieć STOP. Nie mają odwagi krzyczeć: „Tu jestem!”. Bo po co? Przecież można żyć w miarę bezproblemowo, nie wdając się w konflikty ze społeczeństwem, rodziną, bliskimi. Nie trzeba konfrontować się ze Światem i udowadniać każdego dnia, że jest się wartościowym człowiekiem. Można marnie wegetować i nie widzieć w tym niczego złego, to przecież tylko kwestia przyzwyczajenia organizmu i psychiki, którą szczelnie oddziela się od sfery pragnień dokonania heroicznych czynów. Powstrzymuje nas Strach i Imaginacja, nie jesteśmy w stanie ponieść odpowiedzialności historycznej za czynienie dobra nawet jeśli dotyczy tylko nas samych. Szczęśliwy człowiek to pożytek dla całej ludzkości, bo tylko będąc szczęśliwym, można się owym szczęściem dzielić, pomnażać i obdarzać przepełnionych frustracją no name’ów.


Dziś strasznie żal mi straconego czasu na gonitwie za pustością opakowaną w hipnotyzujące wzorki. Żałuję, że nie miałam odwagi, być tym, kim zawsze chciałam. Wśród tak rozbudowanej tablicy wyborów, która przewija się przez nasze życie jak kolory w kalejdoskopie, ciężko nacisnąć odpowiedni guzik, pozwalający wkroczyć na krętą drogę, ale wiodącą wprost do celu - siebie. Strasznie trudno złapać bakcyla, ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba tylko troszkę uwierzyć, że to, co bez skrupułów obija naszą klatkę piersiową, może mieć rację i że słuchanie jego uderzeń doprowadzi nas do eldorado. Pragnienie stworzenia utopijnej spersonalizowanej wieczności to kwestia potu, wiary, łez, uporu, upadków i wielu rozczarowań, bo nic nie jest takie, jakim być się wydaje. Ale czy nie warto poświęcić się dla siebie, by poczuć woń kwiatów z Pól Elizejskich, które są na wyciągnięcie ręki? By móc stanąć na szczycie i unieść się na skrzydłach spełnienia ze słowami na ustach: „Jestem sobą. Jestem wartościowy. Jestem spełniony.”...? 


 Ja właśnie do tego pragnę zmierzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz