środa, 29 stycznia 2014

Czy ukradłeś moje imię?

Kiedy słońce zachodzi to dzień wcale się nie kończy i nadal żyjesz - nawet w surrealistycznym śnie. To się nigdy nie kończy. Zapytam tak tylko: Słyszałeś deszcz? Widziałeś pioruny? Bo to znak. To znak, że żyjesz. Ciche stąpanie po kroplach latem daje siłę, wiesz? By trwać i przetrwać. Natrafił się niezły surwiwal, ale opoka. Jeszcze wszystko, co teraz kruszy się i rozpada, zrośnie się, zintegruje jak wtedy, gdy spadały gwiazdy i każdy miał tak ogromne marzenia. Niedorzeczności plecione! Lista artefaktów wydłuża się niemiłosiernie i nic. Filtr otoczenia zalepił się zbędnymi resztkami i już nie chce więcej chłonąć jak gąbka zepsuta, zdemoralizowana; aspołeczne anti-sacrum. A tam Lucyfer! Szarmancki i to jak! Ale to nie on rozrywa łańcuchy, zerwane już szczękają w otwartej bramie samotnie. I one nie zatrzymają tego, co nie da się zatrzymać.
O, utkwiony na szczycie Parnasu Apollinie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz